niedziela, stycznia 30, 2005

[in praise of dreams]

klik


klak


klok


[marzenie]
[by entio]

w mej głowie plątanina myśli jak zakurzonych kabli za telewizorem. Gąszcz nie do przebycia. Przedzieramy się nim oboje, uzbrojeni w ostre krzyki, w przynoszące ulgę szepty, w zegary wyśnione w baśniach, przez piotrusia pana, przez zielone lasy przedzieramy się padając na kolana w niełaski skarg i strumyki szemrające cicho w słońcu. Ty wiesz że teraz to zdanie do Ciebie, ile ceni się prawdę a ilę przyjaźń. Dylematy. Czas płynie nieubłaganie, topnieją lody na lodowcach, startują odrzutowce, niebo cięte smugami, wiatr rozproszony we włosach. Dogasa wiersz, chmury pędzą przez chińskie nieba, każde inne.

Jesteśmy we dwójkę, na dziewiczej wyspie, piasek pod stopami, nad głowami błękitne niebo, przed nami lazurowa tafla wody, turkusowe atole przykuwają wzrok sycąc duszę.


Drewniane pałeczki w rytm myśli uderzają o siebie wydobywają kojące dźwięki...

zasypiamy w ciepłym letnim powietrzu unoszeni marzeniami

Brak komentarzy: