poniedziałek, września 26, 2005

[pleeee...chanchan]

tak obco brzmiący, nierzeczywisty dźwięk telefonu wyrywa mnie z nierzeczywistego snu o rzeczywistości...
Marnotrastwo myśli.

W świecie śmietników zdominowanym przez natłok bezsensu i zgiełk informacji, mam szansę niepowtarzalną na delektowanie się kolejną warstwą kolejnego ultra-pysznego batonika w wyśmienitej polewie czekoladowej - gratis 20 procent.

Skomasowany, wyrywa serce...

Mam cztery lewe ręce...
Nos krzywy, na niby nos jak bałwan ma marchewkę,
Mam głowę też, głowę jeszcze,
Choć wstecz myśli błądzą to różowy pąs nos zdobi,
Kwadratowy owal twarzy, w nos parzy widmo kroków naprzód.

mam różowy pąs zdobiący nos, to nie dąs ani don Juan, ani jego pląs, pomidor, marchewka...

sobota, września 24, 2005

[sen-n-ent]

kap kap
tak myśl za myślą kap-kapie
jak kropla deszczu
uderzająca w wody taflę

kap kap
sen głęboki czeka na mnie
z burzowego nieba snów
spadam uderzając o parapet

... nikt nie podnosi słuchawki...
odpływam w krainę wiecznych łowów wyobraźni

czwartek, września 22, 2005

[nn-5]

.zgasł


ludziom nie brakuje szczerości
ludziom brakuje autentyczności

środa, września 21, 2005

[wieje]

Konwersacja
Poglądów konwersja
o stoosiemdziesiąt stopni zwrot nastąpił

Kocham zakochaniem... Kocham wiosennym deszczem, pierwszym przebiśniegiem, letnim wiatrem,
kocham mgły delikatną, zwiewną apaszką zarzuconą na księżyc nad małym rynkiem,

kocham dziurawym parasolem serca....

Kocham by oddychać
od minut dwudziestu
trucizna w sercu
Oddycham by kochać

Kocham by zwątpić,
od minut dwudziestu
życie moje nabrało sensu
Wątpię by kochać

Kocham by czuć
od zawsze do teraz
i od teraz do zawsze.....
Kocham by czuć, oddychać, mówić, widzieć, słyszeć, by żyć...

____ _____ _ _ ________ _ _ * _______ _____ __ ____ ______ ___ __


Mam już osiemnaście lat i głową ponoć
sięgam nad parapet, mówią...

Mówią... a ja patrze na nogi, nie widzę butów,
pod chmurami skryte nogi, łeb mój na niebie,
a łeb, łeb mój kwadratowy, łeb mój wśród chmur,
gwiazdy szepcą mi do ucha...


__ _ ___ ____ _ _____ ____ _ * ___ __ _ ___ ______ ___ _______ ___


Nie potrafię pisać. Najszczersze. Pisać niepotrafię, bo kocham. Bo płonę. Niepotrafię pisać. Nie umiem.

niedziela, września 18, 2005

[katafalk]

erupcja, klaustrofobia.

impuls, łydki, klamka.

klatka, lot, schody.

przestrzeń...

"Nie każdemu dane jest mieć siebie na własność, idźcie zatem, i nauczajcie samych siebie, aby świadectwo wasze otarło się gwiazdy, dosięgło mgieł."
[Ent 4, 11-23]

środa, września 14, 2005

[sngmp][qb ssion]

niewierzę w nic, bo
wierzę we wszystko

milknąc w powieki cisnął
świat ostatni obraz

zaplatam palce boga

...

śmiertelnie zatrułem się heroiną twoich oczu w wieku lat niemalże osiemnastu

śmiertelnie kocham

Też oglądam cholernie smutny film o życiu.
Swoim własnym.

...

wiatr kołysze
do snu liście

pod dziurawym parasolem nocy - ławka
samotna

gwiazdy świecą niebem tak przejrzyście lekkim, aksamitnym...

...cieniem.

niedziela, września 11, 2005

[enmn ntt]

element...

* e *

Przytłumione światło przedzierało się przez kłębiący się w pomieszczeniu, gęsty, lepki dym. Zielone ściany i ciemnobrązowe linoleum imitujące parkiet harmonizowały ze sobą z gracją peerelowskich sklepów. Ciężkie, ciosane z drewna ławy bezgłośnie przyjmowały ciężar nielicznych klientów. Pustki i cisza przerywana co chwila brzękiem kufli lub nieśmiałą melodią ze stojącej w kącie tarczy do gry rzutki sprawiały wrażenie, że cały bar pogrążony jest we śnie. Dziwna ta senność oplatała każdego, zawijała się wokół nóg stołowych, a nawet opanowała ladę, przy której zwykło się słyszeć gwar rozmów.

* n *

Wachadłowe drzwi z trzaskiem otwarły się na oścież.
Wkroczył, a za nim, dniem wkroczyła noc.
Żółta poświata latarni sodowych rysowała jego kontur, a mrok tłoczył w jego ciele dynamiczną machinę muskuł.
Mrokiem blask wkroczył.
Senność przerodziła się w dziwną nieśmiałość, oczekiwanie.
Pozornie wszystko było tak samo, nikt nie poruszył się z miejsca, wszyscy siedzieli nieruchomo jak przedtem.
A jednak ta nieruchomość ich, dalece inną była od wcześniejszej ich nieruchomości, w świetle nowego ruchu.
Jednak nikt nie spodziewał, się czego może się spodziewać po tej chwili niepokoju.

* t *

Sen nadszedł cicho i spokojnie.
Osiadł nad zimowym krajobrazem pustyń śnieżnych.
Wełniany szalik pokryty drobinkami lodu, tonął w puchu śnieżnym powoli spadającym z nieba.

niedziela, września 04, 2005

[był...]

szedłem ze wzrokiem zatopionym w niebo
a gwiazdy szły ze mną...

na świeżo ściętym zbożu leżąc,
na ostrych łodygach, pokrytych rosą,
usłyszałem wspomnienia...
...chciałem znaleźć siebie