środa, listopada 30, 2005

[yasm][ranodobranoc]

...kolejny wdech, i znowu czuł dziesiątki substancji wdzierajacych się z niszczycielskim impetem w delikatną strukturę jego płuc.

Stał.
Stał i patrzył.
Stał i patrzył zniecierpliwiony jak ramiona nocy oplatają ziemię coraz mocniej. Jak ziemia powoli pogrąża się w głębokim śnie po wyczerpującym dniu
Stał, patrzył na to i cierpiał.

Bo wiedział, że ten spokój go nie ogarnie. Że nie będzie mógł jak zakochane pary przejść się chodnikami miasta w żółtopomarańczowym świetle lamp sodowych pod kurtyną nocnego nieba by wrócić do domu i zasnąć. Że nie będzie mógł jak dziesiątki bezdomnych znaleźć sobie legowiska i w chłodzie wiosennej nocy oddać swej duszy we władanie sennej wyobraźni. Że nie dla niego wieczór przy kominku z gazetą i mocną herbatą, przy żółtym świetle lampki nocnej.

Wiedział, stał, patrzył i cierpiał.

Wiedział, że nie zaśnie, że światło, znajdzie go wszędzie.
Nieustanny dzień.
Dzień nocy.

piątek, listopada 25, 2005

[prevENT - triada]

Poezjo! O wojno, odo, idyllo, atlanto!
Na skroń mą, krew wasza spływa.

Bitwa trwała godzinę,
w sercach zostały zgliszcza
Wiatr dymu wstęgi siwego prowadząc,
wśród ruin przeciągle świszczał.

***

Poezjo!
Matko alabastrów!
gdy słowa spływają oazą po piasku

***

Poezjo!
Martwoto chwil, żywocie ducha,
niech w wieczną pustkę w ustach smutek dmucha.

Pięć łez w lichtarzu zamarzło,
Skute lodem witraże wiatr strzaskał.

Zbielałe fasady, pinakle sopliste,
cieniem zdobione jak freskiem, ściany bielością czyste.

Biel pustka smutek
płatków śniegu
echo
ścielących posadzkę