środa, sierpnia 24, 2005

[15x7+85]

piętnaście razy siedem dodać osiemdziesiąt pięć

(czyli o cykliczności zachowań w rzekomo losowych sytuacjach)





Pieśń.

Pieśń iii....

Pieśni.

Pieśń czy pian bulgocząca kipiel się śni? Odmęt, jasna perzyna?

Czy na i czy po kiedy?


Bez tytułu żaden sen mu się nie śnił. W istocie rzeczy najpierw śnił mu się tytuł, potem układała się treść snu.

Jak uciekające spod nóg stopnie spiralnych schodów... Gdzieś jest - lewo - prawo - góra?! - nie, nie może być - Szepnął zdyszany - Przecież szablony wkładane mi w usta nie mogą być istotą mojego Ja... Nie wierzę... Nie wierzę. Nie wierzę? W cóż mogę wierzyć? Kto dał mi przyzwolenie? Kto pozwolił mi?! Kto pozwolił mi... - umilkł. Jakby budząc się ze snu, z naturalnym ździwieniem odnajdywał w pamięci dopiero co wypowiedziane słowa; - Przyzwolenie? Przyzwo... na cóż mi przyzwolenie? Któż dał mi POWÓD?! Któż zasiał we mnie ziarnko niepokoju, wiedząc o nikłości moich dociekań? Któż tym samym doprowadził mnie nieomal na skraj obłędu, gdzie pijany myślami, staczałem się by upaść... Któż był moją matką, matką moją ukochaną gdy zimą, za oknem wiatr toczył śnieg jak armię przeciwko najdrobniejszej iskierce życia; siekł szablą bieli, przelewając krew białą, a w domu pachniało żółtym światłem? Któż za mnie łzę uronił, tę jedną, jedyną i najmniejszą pozbawiając mnie siebie samego?! - Jego głos przybierał na sile, grzmiał teraz z wyrzutem; retoryką pieśni pytań odcinał się od świata - Zostawił jak wrak... Jak bezużyteczną, zużytą zapałkę, z nietkniętym drzewcem?! Któż wreszcie zdmuchiwał kurz niepamięci z nagrobka, bym nie mógł trwać w bezruchu jak kamień wrzucony na środek jeziora?!?!
- Ostatnie słowa wykrzyczał, jego odddech niósł się echem po skalnych załomach doliny przykrytej śniegiem. Stał, jak stoi człowiek porzucony, zdany tylko na siebie, nieoczekujący pomocy, z rękoma rozłożonymi szeroko i wzrokiem utkwionym w niewidocznym za płaszczem chmur słońcu.


[mokro3]
[by entio]

...a tu ja siedzę przed szklanym oknem monitora, z rękoma założonymi na piersiach, szukam siebie.

wtorek, sierpnia 16, 2005

[mentioned]

pod kreską

światło umiera

biegnie sen bez krystalicznie szklanych łzami okien...



[jaaa.... ja/aut05]
[by entio]


jesień kroplami rosy dzierga pajęcze sieci...

plum...

echo.

mgły kotara ciemność pilaster liść

iluzja...

niedziela, sierpnia 14, 2005

[astraliza]

pozwólmy teraz diamentowej czerni rozlać się aksamitnym szelestem po podłodze snu...

więc wyłączmy zieloną lampkę naftową na strychu,
postawmy pare spoconych chłodem kroków przez parkiet,
pozwólmy światu stać wśród cienia altan

pozwólmy gwiazdom wkraść się przez okno,
pozwólmy nocy ogwinąć nas szalem czerni,
pozwólmy wiatru tulić do snu zwiewną firanę...

pozwólmy hukaniu starej sowy być dla nas jedyną wskazówką tykającego zegara...


później....

pozwólmy rozlać heliosowi białe mleko dnia

pozwólmy stąpać promieniom po dywanie...

...bo to coś więcej niż miiłość... to sen...


[biegnę/cr05]
[by entio]


...bo już tak długo wędrujemy poświeżo ściętym zbożu, na bosaka, stąpamy w stronę promieni, w słomianych kapeluszach, gdy cisza, głusza dookoła... trzymamy się za ręce - przynajmniej po jednej stronie lustra... wędrujemy po spragnionej słońca ziemi...

poniedziałek, sierpnia 01, 2005

[i znów gdzieś]


[tędy/cr05]
[by entio]

w czeluściach czerni ciemnej

w gąszczu nabrzmiałych
przebrzmiałych

szeptów...

sen