środa, listopada 30, 2005

[yasm][ranodobranoc]

...kolejny wdech, i znowu czuł dziesiątki substancji wdzierajacych się z niszczycielskim impetem w delikatną strukturę jego płuc.

Stał.
Stał i patrzył.
Stał i patrzył zniecierpliwiony jak ramiona nocy oplatają ziemię coraz mocniej. Jak ziemia powoli pogrąża się w głębokim śnie po wyczerpującym dniu
Stał, patrzył na to i cierpiał.

Bo wiedział, że ten spokój go nie ogarnie. Że nie będzie mógł jak zakochane pary przejść się chodnikami miasta w żółtopomarańczowym świetle lamp sodowych pod kurtyną nocnego nieba by wrócić do domu i zasnąć. Że nie będzie mógł jak dziesiątki bezdomnych znaleźć sobie legowiska i w chłodzie wiosennej nocy oddać swej duszy we władanie sennej wyobraźni. Że nie dla niego wieczór przy kominku z gazetą i mocną herbatą, przy żółtym świetle lampki nocnej.

Wiedział, stał, patrzył i cierpiał.

Wiedział, że nie zaśnie, że światło, znajdzie go wszędzie.
Nieustanny dzień.
Dzień nocy.

4 komentarze:

Anonimowy pisze...

Bohater romantyczny? Werterowski? Nieszczęśliwa miłość? Osamotnie? Niezrozumienie? Tak może rzeczywiście być, ale bohater nie powinnien się poddawać, tylko powinnien walczyć z " dniem nocy"...

Anonimowy pisze...

Osamtnienie, cierpienie oraz ciało i dusza we władniu emcoji, uczuć - to cechy bohatera poniekąd romantycznego, który został sam. A świat go otaczający jest zbyt zaściankowy, by choć na chwilę nawiązać z nim kontakt.
Niezwykłość świata, mistycyzm, tajemniczość i możliwe, że choć trochę "obłąkany" bohater albo bunt jednostki przeciwko zastanej rzeczywistości?

Sama nie wiem, być może moja interpretacja to nadinterpretacja.
:*Całuski pieguski

Anonimowy pisze...

coś mi ta notka przypomniała.. ale pomijajac to, zdaje sie ze opisales swoje, zarowno jak i moje (wczorajsze) uczucia.. co coz... - noc pieknym 'dniem'. bosko.

Anonimowy pisze...

i jeszcze cos - dziekuje...