i-m-po co to wszystko...?
z głuchym szumem opada kurtyna oczu
ukazując.
(Tak, ukazując, a dlaczegóż by miała nie ukazywać.)
No więc opada kurtyna oczu
ukazując
(ile jeszcze razy skoncentruję się na tym słowie?)
oczu
ukazując
wielokrotność świata zastanego
mnogość barw przyprawia o dreszcze nawet najbardziej zacietrzewionych w swojej obiektywności teoretyków estetyki koloru
a mnie osobiście... lata to
mam to gdzieś
mi to lotto
jak się teraz zwykło mówić.
Teraz.
"Teraz" właśnie teraz staje się tak oczywistą przeszłością,
tak najbanalniejszą ze wszystkich własnością czasu minionego,
że trudno mówić o jakimkolwiek momencie który jest, bo wszystkie albo już były - albo dopiero nadejdą.
Łapię uśmiech księżyca przez siedemnaście par drzwi otwartych na oścież.
Nie chcę umierać wyschnięty.
Krzepki.
Taaak, bo to już zupełnie inna sprawa.
Konstruowanie własnych osądów może odbić się negatywnie na stosunku ogółu do niepokornej jednostki.
Wybierasz życie czy przeżycie?
.banały
jedyną chrostą na gładkim dotąd, wypolerowanym wielokrotnym spojrzeniem słonecznego ciepła lecz również pomarszczonym bojaźnią wzroku własnego fragmencie głowy pozostaje wciąż pytanie o niezmiennej formule, oczekujące na arbitralną odpowiedź jednostkową.
kim .me?
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz